Zdjęcie z otwartych źródeł
Bez względu na to, jak bardzo inżynierowie starają się, aby statek był niezatapialny Dziesiątki statków giną rocznie. Wraki najczęściej są elementami i tzw czynnik ludzki. Morze też nie wybacza błędy, bez zaniedbań. Czasami jednak statki na tym giną zaskakujące powody, dla których pozostaje tylko wzruszenie ramionami: zdarza się tak jest! Przyczyną wraku jest upadek meteorytu Bark Zaćmienie przybywało z Newcastle do San Francisco. 84 dnia w nocy statek zadrżał, rozległ się okropny ryk. To gorący meteoryt wielkości ludzkiej głowy, spadł na statek i przebił go na wskroś Ogień wybuchł w ładowni, woda wlała się do dziury. Cztery nie dzień bez odpoczynku zespół walczył o swoje zbawienie. Ogień udało się zgasić, ale zamknąć dziurę – nie. Kapitan wydał polecenie opuścić Eclipse. 16 osób weszło na pokład. Do najbliższego brzegu to było 900 mil. 18. dnia pozostałych 13 żeglarzy wylądował na brzegu jednej z wysp hawajskich. Jeśli myślisz że ten przypadek jest wyjątkowy, więc nie. Żaglówka przebita meteorytem „Strzelec” zatonął tak szybko, że drużyna ledwo miała na to czas odejść. Kilka dni później żeglarze zabrali angielski statek. Przed rozpoczęciem II wojny światowej meteoryt prawie stał się przyczyną śmierć holenderskiego statku towarowego „Ocean”. Niebiański „prezent” spadł kilka metrów od statku. Fala prawie się przewróciła statek Woda wrzała, a statek spowity był chmurą dziwny trujący gaz. Dławiący ludzie upadają, toczą się pokład, niektóre konwulsje. Na szczęście tak się stało nie na długo: silny gaz odepchnął gaz. Przypadki te stały się znane. ponieważ byli żywi świadkowie. A ile statków, ponieważ meteoryty spadły na dno wraz z załogami? Joker Iceberg B. 1893, kanadyjski statek Porschio wypłynął z St. John do Nowy Brunszwik. Kiedy horyzont pojawił się w słońcu góra lodowa, pasażerowie zaczęli prosić kapitana o zbliżenie podziwiać ten spektakl. I jedna młoda panna zapytała, więc … I kapitan, zamiast jak najbardziej trzymać się bloku lodowego dalej ku uciesze pasażerów (i młodej panny) wysłał statek prosto na lodowy klif. Kiedy góra lodowa była w odległości około 70 metrów, lodowy gigant nagle zaczął się powoli przewracać. Kapitanie nie i powstrzymał oddech, gdy Porschio wzniósł się ponad wodę sam szczyt lodowatej góry, bezradnie wyrzucając powietrze śrubami. (Who uważa, że historie kapitana Vrungela – czysty rower?) wszystko jest dość szybkie i bezpieczne: góra lodowa stworzyła kolejną obrót i zwrócił Porschio do oceanu. Ocaleni ze śmiertelnego horroru pasażerowie byli teraz zachwyceni: dostali jeszcze więcej Oczekiwano, że marynarze uskrzydlili kapitana, nie wstydząc się, a on w ciągu tych kilku minut zrobił się szary. Ale czy zawsze są takie „przygody” zakończyły się bezpiecznie? Atak wielorybów Wielorybnictwo zawsze uważano za niebezpieczne. Żeglarze wiedzieli, że wieloryb silny niebezpieczny, a walka z nim nie zawsze kończy się zwycięstwem człowieka. W 1819 r. Amerykański Essex polował na wieloryby na Pacyfiku. 70-tonowy kaszalot nie chciał stać się ofiarą, ale sam został myśliwym i zaatakował statek. Przyspieszając podwodny lewiatan uderzył w podwodny świat część statku. Przy trzeciej próbie kaszalot uderzył w bok, statek zatonął. Z 20 osób przeżyło mniej niż połowa. W 1850 r. Wielorybnicy „Ann Alexander” harpunowała wieloryba. Nie mogę się oderwać, sam wieloryb przeszedł do ofensywy i uderzył głową w rufę. Whalers Ann Aleksander “pozostał bez łupu i bez statku. Marynarze z Essex i „Ann Alexander” miała szczęście: zostali uratowani. Żeglarze z innych wielorybników statki mogą przewozić znacznie mniej. Przypadki ataków wielorybów na statki nierzadko, a wśród wielorybów są prawdziwi zabójcy. Prototyp kaszalota Moby-Dick o wysokości 25 metrów Moha-Dick przez 39 lat był dozwolony na dole dwa duże statki, cztery szkunery, trzy barki, osiemnaście łodzie wielorybnicze. Motyle … W 1913 r. Niemiecki statek towarowy „Adler” nie przybył do portu docelowego. Kapitan i ekipa przybyła tam drogą lądową. Kapitan poinformował, że statek zatonął. Zapytany, co spowodowało śmierć, ze złością rzucił przez zęby: „Motyle!” „Adler” chodził po wodach Zatoki Perskiej w okolicy, roi się od raf. Około południa dziwna chmura zalała niebo i motyle zaczęły wchodzić na statek. Setki, tysiące, dziesiątki tysięcy – miliony! Kapitan zamówił hydranty i gaśnice ale to nie uratowało sytuacji. Setki motyli zakrywających okna obserwacyjne mostek kapitana sprawił, że Adler był ślepy. Zagubiony statek orientacyjny przeleciał nad klifami. Wszystkie opisane przypadki, na pewno niesamowite. Ale jeśli ktoś myśli, że ma „niespodzianki” podróże morskie i są ograniczone, więc jest głęboko w błędzie. Ciąg dalszy nastąpi.
Lodowe pożary wody