Administrator NASA Jim Bridenstein obiecał wysłać następnego mężczyznę i pierwszą kobietę na Księżyc do 2024 roku, podkreślając, że rząd USA przeznaczył już na to wszystkie niezbędne fundusze.
Z otwartych źródeł NASA informuje, że agencja dąży do ustanowienia stałej obecności człowieka na Księżycu do końca tej nowej dekady, czyli ponad 50 lat po sukcesie programu Apollo.
Pan Bridenstine jest przekonany, że powrót astronautów na Księżyc będzie swego rodzaju punktem wyjścia do następnego załogowego lotu na Marsa. Oto, co powiedział w tej sprawie:
„Zwiększone wsparcie ze strony prezydenta Stanów Zjednoczonych następuje w krytycznym momencie, kiedy kładziemy podwaliny pod lądowanie pierwszej kobiety i następnego mężczyzny na biegunie południowym Księżyca do 2024 r. Ten budżet trzyma nas na tej drodze. Przygotowujemy się do osiągnięcia w tym roku kluczowych celów związanych z Space Launch System oraz statkiem kosmicznym Orion and Gateway. Pojazdy te stanowią podstawę misji naszej Artemidy.
Program NASA Artemis został nazwany na cześć starożytnej greckiej bogini łowów, która była córką Zeusa i siostrą bliźniaczką Apolla. Nazwa odzwierciedla cel NASA, jakim jest włączenie kobiet-astronautek do wszystkich przyszłych misji, w przeciwieństwie do programu Apollo, w którym uczestniczyli tylko mężczyźni.
Jednak zanim ludzie będą mogli ponownie polecieć na Księżyc, amerykańska agencja kosmiczna przeprowadzi serię bezzałogowych i robotycznych startów na Księżyc w ramach programu Artemis.
Misja Artemis 1 będzie testem bez załogi statku kosmicznego Orion i rakiety SLS. Testowy start zabierze Oriona na księżyc i z powrotem, który przetestuje sprzęt statku kosmicznego.
Następnie planowana jest już misja „Artemis 2”, w ramach której astronauci zostaną już wysłani w kosmos. 21-dniowa misja przetestuje wszystkie systemy podtrzymywania życia Oriona.
Ale już w ramach misji Artemis 3 NASA już naprawdę planuje wysłać ludzi na powierzchnię Księżyca do 2024 roku, a do 2028 roku, aby zapewnić „stabilną obecność” ludzkości na jego powierzchni.
