Ofiara błękitnego promienia
5 listopada 1975 roku siedmiu robotników zajmujących się przycinaniem drzew w Parku Narodowym Arizony postanowiło zrobić sobie przerwę w ciężarówce pod koniec dnia. Nie pokonując połowy drogi, ciężko pracujący zauważyli nad drzewami niewiarygodnie duże złote UFO, które miało błyszczące okna i kopułę w górnej części. Samochód natychmiast zahamował. Zdumieni mężczyźni, otwierając usta, przez jakiś czas, nie patrząc w górę, obserwowali ruchy pozaziemskiego obiektu. Jeden z siedmiu, najbardziej zaciekawiony i odważny, Travis Walton, nagle wyskoczył z ciężarówki i pobiegł w kierunku latającego spodka, machając przy tym rękami. Na próżno koledzy próbowali krzyczeć, by zwrócić „wściekłego” przyjaciela: Travis rzucił się jak mocz do obcych braci, a jednocześnie do światowej sławy. Ale potem wydarzyło się nieoczekiwane: nagle śmiałka uderzył niebieski promień wypuszczony z talerza, a biedak, jakby przewrócony, natychmiast upadł na ziemię. W brygadzie nie było już bohaterów, którzy mogliby dostać się pod „ostrzał” kosmitów. Pozostawiając Travisa na „polu bitwy”, robotnicy szybko rzucili się do domu.
Zaginione zwłoki
Z przerażeniem piły i topornicy pędzili z zawrotną prędkością w swojej ciężarówce w kierunku najbliższej osady. Kiedy dotarli na pierwszy napotkany komisariat, podekscytowani zaczęli rozmawiać o tym, co się z nimi stało. Jednak nikt im nie uwierzył, narzekając, że ciężko pracujący po prostu przeszli przez alkohol i sami spoliczkowali swojego przyjaciela, po czym pochowali biedaka, a teraz próbują się wydostać. Nie odkładając sprawy w nieskończoność, policja natychmiast udała się we wskazane miejsce, zabierając ze sobą trzech gawędziarzy. Pozostała trójka stanowczo odmówiła pójścia za nimi. Jeden z nich, potężny facet, był po prostu histeryczny. Później w wywiadzie szeryf, który kierował operacją poszukiwawczą, zauważył, że jeśli pracownicy kłamali, mieli niesamowite talenty aktorskie.
Przybywając na miejsce domniemanego „przestępstwa”, chwytając rewolwery, policja zaczęła szukać Waltona, ale nikogo nie znalazła. Nie było nawet śladu jego pobytu tutaj: żadnego ciała, żadnego ubrania, ani śladu walki! Wniosek nasunął się sam – morderstwo domowe.
Domniemani zabójcy przeszli obok wykrywacza kłamstw
Policja nie miała innego wyjścia, jak tylko ustalić zabójcę i stopień winy każdego z uczestników zbrodni. Jednak pracownicy zaprzeczyli swojej winie i jak mówiono o ataku latającego spodka. Po kilku dniach nieudanych przesłuchań drwali zostali wysłani do Arizony, gdzie zostali poddani testom wariograficznym przez wydział bezpieczeństwa publicznego. Z całej szóstki tylko jeden, prawdopodobnie z powodu intensywnego podniecenia, nie zdał testu.
Wrócił z pokładu UFO
Policja była wyraźnie zdezorientowana. Problem rozwiązał sam Walton, który niespodziewanie wrócił po pięciu dniach od zaginięcia bez szwanku. Travis ogłosił, że został porwany przez kosmitów. Na podstawie uprowadzonych humanoidy są podobne do ludzi, tyle że mają delikatną budowę ciała, duże łyse głowy, czarne oczy, a ich wzrost nie dochodzi nawet do półtora metra. Położyli nieszczęśnika na stole i nałożyli na jego twarz coś, co wyglądało jak maska tlenowa, po czym zaczęli przeprowadzać na nim różnego rodzaju eksperymenty medyczne. Walton obudził się na ziemi na autostradzie w pobliżu Heber i nawet zdołał zobaczyć, jak UFO odlatuje.
Mężczyzna był wyraźnie zaskoczony, gdy dowiedział się, że jego nieobecność trwała pięć dni. Słowa Waltona zostały również przetestowane na wykrywaczu kłamstw, co również potwierdziło ich prawdziwość.
Czy warto wierzyć?
Istnieje wiele wersji tego incydentu. Jeden z nich – zespół właśnie wymyślił tę historię, ponieważ pracownicy mieli spóźnienia i bali się nie otrzymać wynagrodzenia. Na poparcie swoich argumentów zwolennicy tej wersji wskazują na fakt, że robotnicy, którzy dostarczyli jednemu z magazynów „materiał roku cenny dla rozumowania ufologicznego”, otrzymali za to pięć tysięcy dolarów.
Zwolennicy wersji drwala skupiają się głównie na wynikach testu wykrywacza kłamstw, a nawet 5000 dolarów – kwota, delikatnie mówiąc, jest bardzo skromna w porównaniu ze strachem, którego doświadczają te osoby.
Od tamtej pory minęło ponad 35 lat, ale jak dotąd żaden z siedmiu naocznych świadków tego incydentu nie wycofał swoich słów, mimo że takie ujawnienie dałoby każdemu z nich szansę na wzbogacenie się.