Katastrofalne zderzenie z asteroidą to nie tylko jeden z konceptów science-fiction, ale też wydarzenie, które z pewnością nastąpi w pewnym momencie – w każdym razie przedstawiciele amerykańskiej agencji kosmicznej NASA są tego pewni. Ich zdaniem, pomimo oczywistego (choć potencjalnie nie bliskiego) niebezpieczeństwa zderzenia Ziemi z asteroidą, ludzkość nie zrobiła jeszcze praktycznie nic, aby zapobiec takiej katastrofie.
Jak dotąd budżet operacji obronnych NASA jest bardzo mały i według Discover nie jest jasne, jak sytuacja zmieni się pod rządami Trumpa. Dlatego w 2015 roku NASA ograniczyła finansowanie misji Sentinel, zaprojektowanej specjalnie w celu dokładnego określenia asteroid wchodzących w atmosferę ziemską, a obecnie takie projekty są w dużej mierze uzależnione od prywatnych darowizn. W nowym raporcie agencja federalna zwraca uwagę na potrzebę zwiększonego wsparcia dla wysiłków związanych z wykrywaniem i odwracaniem zagrożeń kosmicznych oraz przedstawia wieloaspektowy, długoterminowy plan obrony Ziemi przed skalistymi podróżnikami kosmicznymi.
Uważa się, że kamień o średnicy 40 lub 50 metrów może wymazać miasto z powierzchni Ziemi, a jeśli jego średnica wynosi kilometr, może ucierpieć cały kontynent. W 2013 roku meteoryt z Czelabińska o średnicy zaledwie 20 metrów spowodował eksplozję o takiej sile, że prawie wszystkie okna w okolicy zostały rozbite, a setki osób zostało rannych. W 1908 roku meteoryt Tunguska, który spadł na niezamieszkany obszar Syberii, skosił ponad 1000 kilometrów kwadratowych lasu, a siła jego eksplozji wynosiła od 5 do 10 megaton w ekwiwalencie TNT. Warto zauważyć, że w obu przypadkach jako takich nie doszło do zderzenia z Ziemią.
Dziś NASA nalega na zapewnienie im wszystkich niezbędnych zasobów w celu szybkiego wykrywania niebezpiecznych ciał kosmicznych. Realizacja projektu misyjnego, który wymaga znacznych dotacji z budżetu, może potrwać nawet kilkanaście lat, ale przedstawiciele agencji są przekonani, że trzeba zacząć już teraz.