Zdjęcie z otwarte źródła
Aleksander Tarasow mówi: „Ten incydent miał miejsce u mnie młodzież, w 1983 r. Następnie pracowałem w grupie poszukiwań geologicznych w South Tien Shan. Partia przeprowadziła ogólne przeszukanie ostrog wschodnia część pasma Gissar w obszarze pięciotysięcznych gór, ostre szczyty, które pokrywały wieczne śniegi. Jedna z moich tras biegł w górnym Say (wąwóz) Ak-bai-beyob, wąski i stromy którego rynna była nadal pokryta „mostem śnieżnym”, w ujęciu lokalnym – tarma. Tego dnia, w tej Tarmie, mój pracownik Pamiri i ja nazwany Murod prawie nie wzniósł się w górne partie Sai, przynajmniej łamiąc kilometry. Tam wydawało się, że wpadliśmy w inny świat: pozostaliśmy poniżej alpejskie łąki i fajne strumienie. Tutaj, na wysokości trzech i pół tysiąca metrów, pokryte tylko klifami śnieg i lód. Zimny wiatr wiał pod naszymi wiatrówkami i promienie słoneczne odbijają się od powierzchni śniegu i lodu oślepił oczy, że muszę nosić specjalne okulary. A więc kiedy połowa trasy jest już pozostawiona, pogoda, jak to często bywa w górach nagle zepsute. Ciemne niskie chmury pokrywały górę szczyty, wiatr się nasilił, zaczął mokry śnieg, który wkrótce się odwrócił w suchej, kłującej śnieżycy. Śnieg pod presją porywistego wiatru dosłownie wbił się w nasze twarze i dłonie. Zatrzask na zimno, widoczność z powodu stale rosnący opad śniegu spadł do kilkudziesięciu metrów. Ja jestem postanowiłem przeczekać złą pogodę. Murod i ja usiedliśmy pod duży kamień zwisający ze strony zawietrznej na przynajmniej w jakiś sposób schronić się przed przenikliwym wiatrem i kłującym śniegiem. I na czas. On na naszych oczach wybuchła prawdziwa śnieżyca: silny wiatr niósł śnieg prawie poziomo śnieżny wicher pokrył wszystko. Gdziekolwiek Spójrz, biały welon. Szczerze mówiąc, czułem się nieswojo. Spojrzałem na działa To samo, zgarbiony w potępieniu, przyciśnięty mocno do zimny kamień i chowanie twarzy przed lodowatym wiatrem za pomocą kaptura wiatrówki, jak gdyby nic nie zostało przeżute krakersem. Nagle jestem kimś poczułem, że coś zmusza mnie do obrócenia głowy w lewo. Od tego, co zobaczyłem, dreszcz przebiegł po moich plecach i włosach na głowie i ręce poruszone. W welonie zamieci biel poruszała się powoli postać ludzka. Chłodne dusze natychmiast pojawiły się w mojej pamięci historie starszych przyjaciół geologów, że ludzie w górach jest „białym wspinaczem”. Więc nazwali ducha niespokojna dusza wspinacza, który zmarł podczas wspinaczki. Od tego czasu wędruje po górach i szuka swojego chłopaka, również wspinacza. Ponadto najczęściej widywano ją wysoko w górach na zaśnieżonych zboczach alpinistów, którzy musieli znosić zimne noce bez namiotów i śpiworów i bez strasznych śnieżyc szczyty, gdy byli na skraju śmierci. Rozmawiałem a także, że „biały wspinacz” zawołał za sobą ludzi. Ci, którzy Zgodzili się pójść za nią, nie wrócili. Ogólnie horror! W krótkim momencie, kiedy zobaczyłem tę upiorną kobietę, ja udało się to rozważyć. Nosiła szerokie białe spodnie haremowe i ta sama biała przestronna wiatrówka, opasana liną, – Zwykłe wyposażenie wspinaczy z lat 50. i 60. XX wieku. Duży kaptur wiatrówki zostały rzucone na jego głowę, prawie całkowicie ukrywając twarz. I dzięki Bogu! Boję się nawet wyobrazić, co by się stało, gdyby to wspinacz mnie zauważył! Spojrzałem na pracownika: czy on widzi „biały wspinacz”? Ale nadal patrzył na swoje stopy, żując kolejny krakers. Znów spojrzałem w lewo – wspinacz zniknął, jakby jej tam nie było. Bez względu na to, jak bardzo zajrzałem do śnieżnego mleka zamiecie, nigdy nie widziałem nikogo innego. Jakiś czas później Nie uwolniłem się od przerażającego strachu. To wszystko wyglądało jak duch wspinacze zaraz się pojawią tuż przed nami i odejdą w śnieżną otchłań. Ale ponieważ nic takiego się nie wydarzyło, Stopniowo doszedłem do rozsądku. Co za niesamowity wir śniegu wkrótce po zniknięciu ducha opadło i równie szybko, jak się zaczęło. Murod i ja wyszliśmy z naszego schronienia, ugniatając sztywne nogi. Śnieg ułożył wszystko wokół, aby kontynuować trasa geologiczna nie miała sensu. Potem zeszliśmy na dół Sayu: szybko, nieregularnie, uciekł na tarmę i po dwudziestce minuty znów były na alpejskiej łące, obficie podlewanej przez deszcz. Niebo było czyste, świeciło słońce, a wszystko, co się tam wydarzyło, powyżej, Pamiętałem już, jak jakiś nierealny sen. Ale ta biała postać „Wędrowałem powoli w zasłonie zamieci, którą zapamiętałem na całe życie”.
Kamienie Śnieg